Agrafka na wolny wieczór

Zaznaczę na samym początku, że restauracja należy do jednej z moich ulubionych w naszym mieście. Niestety ostatnimi czasy nie mam w niej szczęścia.

Dzisiaj byłam wyjątkowo cierpliwa. Po udanym samotnym wyjściu z domu z wózkiem do lekarza z malutką, po tym jak obsiusiała lekarza, nawrzeszczała w drodze powrotnej z głodu, ale i tak byłam zadowolona z siebie, tak że nic nie było w stanie mnie zdenerwować. Do czasu.

Spacer po Piotrkowskiej zaowocował wzmożonym apetytem i wizytą w Agrafce. Bez trudu usiadłyśmy z wózkiem przy stoliku w oknie, zamówiłyśmy burgera i spaghetti. Do picia lemoniadę i soczek. Napoje przyszły błyskawicznie, atmosfera przyjemna i relaksacyjna. Ludzie spacerują zajadając lody, cieszą się kolejnym ciepłym dniem maja. A my czekamy i czekamy i czekamy i czekamy. Dzieci biegają między stolikami, rodzice krzyczą z pełnymi paszczami żeby się uspokoiły i dokończyły jedzenie. Pijaczki zaczepiają ludzi w ogródku prosząc o pieniądze. A my wciąż czekamy i czekamy i czekamy i czekamy i czekamy. I się doczekałyśmy innej kelnerki pytającej czy chcemy już złożyć zamówienie.

– Nie, chciałybyśmy dostać jeszcze poprzednie ☺

5 minut później dania już były na stole przed naszymi nosami. No dobrze a gdzie są moje frytki?

inshot_20180530_1954328821896667309.jpg

Przeoczenie kuchni. Cóż, żebym ja ich nie przeoczyła następnym razem gdy będę głodna.

A wysmażenie? Pytano mnie, pytano. Medium poprosiłam. A co dostałam? Well done. Eh…jak na złość.

inshot_20180530_195605335655761007.jpginshot_20180530_1958070001139703662.jpg

 

Jeżeli chodzi o spaghetti, nie dostałam pozwolenia na fotografię. Złośliwość rodzeństwa nie zna granic. Ale komentarz był raczej pozytywny.

Ogólnie rzecz ujmując, jedzenie mają bardzo dobre. Ciekawe połączenia, prawidłowe wykonanie, tylko brakuje dbałości o szczegóły i czas.

Dodaj komentarz